Wszystko o uzależnieniach - jak pomagać samemu obie, jak korzystać z pomocy terapeutów, dlaczego warto zawierzyć wspólnocie Anonimowych Alkoholików. Duża dawka wiary w sens i skuteczność leczenia.
W 1988 roku Andrew Tarnowski przyjeżdża do Polski, w której zapewne by się urodził, gdyby nie wybuchła II wojna światowa. Jest korespondentem Agencji Reutera, Jeszcze nie wie, że będzie świadkiem upadku reżimu, który kilkadziesiąt lat wcześniej pozbawił majątku jego rodzinę. Przyjazd autora ma zatem wymiar symboliczny, podobnie jak późniejsza decyzja o kupieniu starego domu w mazurskim Drwęcku. Na razie Tarnowski nawet nie przypuszcza, że za parę lat jako właściciel hektara ziemi stanie się pełnoprawnym chłopem i będzie musiał przejść ciężką próbę w konfrontacji z polską rzeczywistością. Jako "obcy" za wszystko - grunt, remont, sprzątanie domu - zapłaci trzy razy więcej. Dowie się także, że osoba opiekująca się jego siedliskiem regularnie urządzała w nim orgie. A jednak, do dziś autor szczerze - choć niebezkrytycznie - zachwyca się Polską i Polakami. Swoje Mazury portretuje ze swadą i wnikliwością. Będąc miłośnikiem miejscowej historii, szuka niemieckich cmentarzy, śladów bitwy pod Grunwaldem i pod Tarnobrzegiem. Polska jest dla tarnowskiego późno odkrytą ojczyzną, krajem bliskim sercu, a zarazem poznawanym przez pryzmat doświadczeń człowieka, który zjeździł pół świata. Dla polskiego czytelnika to bardzo ciekawa perspektywa.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępne są 2 egzemplarze. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Sentymentalny portret Ryszarda Kapuścińskiego, bardzo ciepły i serdeczny, stworzony serdecznego przyjaciela - Jarosława Mikołajewskiego. Opowieść o wielkim pisarzu, podróżniku, reporterze i myślicielu. O skromnym, powściągliwym człowieku, który " rozbrajał ludzi uśmiechem i życzliwym zainteresowaniem dla ich małych spraw". Atmosferę opisywanych dni ilustrują specjalnie do tej edycji przygotowane zdjęcia mieszkania na Prokuratorskiej, zapiski, przestrzeń pisarza - pracownia, dywany książek, biurko, ulubione przedmioty, kolekcje, cytaty, widoki, lektury... a nawet piękne koty wygrzewające się na sąsiednim dachu - każdy w innym kolorze! - które fotografował z okna swojej pracowni... Do tekstu zostały włączone zapiski Ryszarda Kapuścińskiego, notowane podczas pobytu w szpitalu. Książkę wstępem opatrzyła Alicja Kapuścińska.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępne są 2 egzemplarze. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Jacek Hugo-Bader przejechał kawał świata, spotykał zachwycających, a czasem strasznych ludzi, ale dopiero teraz opowiada o swojej najbardziej niezwykłej wyprawie, swoim największym życiowym wyzwaniu. Kreśli historię polskiej opozycji poprzez losy tych, którzy ją tworzyli - Kolumbów rocznik 50 - swoich, jak mówi, najbliższych, sióstr i braci. To ma być jego miłosne epitafium dla tego pokolenia. Co zrobili ze swoim niezwykłym życiem dawni konspiratorzy, których bronią były papier, farba drukarska i powielacze? Żałują, że to nie były karabiny?
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W uścisku Katriny : mój American Dream czyli Jak przetrwałem śmiercionośny huragan na wyjeździe Work & Travel "Mój American Dream czyli Jak przetrwałem śmiercionośny huragan na wyjeździe Work & Travel "
"W uścisku Katriny" to książka oparta na autentycznych wydarzeniach. Bazuje na przeżyciach grupy polskich studentów, która w 2005 roku znalazła się w obliczu śmiertelnego zagrożenia, jakim było przejście huraganu "Katrina" nad Nowym Orleanem.Autor wyjeżdża do Stanów w ramach programu studenckiego Work & Travel. Trafia do Nowego Orleanu, gdzie czeka na niego praca w parku rozrywki. Tam poznaje pozostałych polskich uczestników tego programu. Powoli poznaje uroki i cienie tego wyjątkowego miasta. Musiał zmierzyć się z reakcją miejscowych na to, że był innego koloru skóry, jako że kolorowi stanowili zdecydowaną większość tamtejszej ludności. Wraz z pozostałymi kompanami próbował zrozumieć mieszkańców i ich obyczaje. Poznał uroki zabawy na Bourbon Street, ulicy, gdzie przed ponad wiekiem rodził się jazz, a do dziś jest to dzielnica nocnych uciech. Powoli też rodzi się bliższa znajomość z uroczą Sylwią, także uczestniczką wspomnianego programu. To ona odwiodła autora od porzucenia pracy w tym mieście i wyjeździe do Nowego Jorku. Nikt wówczas nie wiedział, jak dalekosiężne będzie to miało konsekwencje. W pewnym momencie do grupy dociera niepokojąca wiadomość o zbliżaniu się do miasta niebezpiecznego huraganu. Zostali nawet wcześniej zwolnieni z pracy w parku rozrywki, gdzie zabezpieczano specjalnie poszczególne urządzenia. Nikt im jednak oficjalnie nie powiedział, co mają robić w obliczu coraz większego niebezpieczeństwa. Większość mieszkańców w pośpiechu opuściła miasto, oni jednak nie mieli dokąd się udać. Początkowo chcieli przeczekać huragan w domu, w którym mieszkali, ale po namowach sąsiadów ostatecznie zdecydowali się ewakuować na stadion "Superdome". Tu trzeba zaznaczyć, że większa część miasta leży kilka metrów poniżej poziomu morza, tak więc w przypadku katastrofy, jaką mogło być przerwanie wałów, całe centrum mogło znaleźć się pod wodą. W takim wypadku jedynie wspomniany stadion, mający zamykaną kopułę, stanowił jakiś ratunek. I tak zostali tam uwięzieni na wiele dni wśród kilkudziesięciu tysięcy najbiedniejszych ludzi z miasta, w większości społeczności afroamerykańskiej. W pewnym momencie, gdy po przerwaniu wałów miasto zostało kompletnie zalane, stadion został odcięty od świata. I wtedy, już po przejściu huraganu, grupa studentów zostaje poddana najcięższej próbie. W pewnej chwili autentycznie musiała walczyć o przetrwanie, bo z czasem na stadionie zaczęło brakować wody pitnej i jedzenia. Dochodziło do dantejskich scen, rozpoczęła się prawdziwa walka o życie...
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Książka Piotra Jaźwińskiego, zabiera nas do PRLu. Autor wspomina swoją rodzinę, a dokładnie rzecz biorąc Wołynianki: swoją babcię, mamę i ciocię. Narracja książki rozpoczyna się w 1939 roku ucieczką z Wołynia, a następnie przenosi się do lat 1959-68 do czasów gomułkowskiej małej stabilizacji. To opis zmagań inteligencji wychowanej w II RP z systemem komunistycznym w codziennej, żmudnej walce o ocalenie tego co było dla nich najcenniejsze: pamięci, kultury, honoru. Wołynianki to książka trochę sentymentalna, trochę smutna ale momentami wesoła, pisana z perspektywy kilku, a potem kilkunastoletniego chłopca, a w końcu dorosłego mężczyzny. Przewija się przez nią galeria przeróżnych typów ludzkich od cwaniaka z Radości, przez partyjnego aparatczyka, księdza-prałata, po rotmistrza kawalerii.
UWAGI:
Miejsce wyd. wg bazy adresowej BN. Bibliogr. s. 312.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Joanna Kusy - Polka w środku muzułmańskiego świata - etnolożka, szczęśliwa żona Pakistańczyka, mama małego chłopca. Po wielu wahaniach zamieszkała w Karaczi z mężem i jego rodziną. Pakistan nie przestaje być dla niej wyzwaniem, choć powoli staje się drugim domem. Zdarza się jej tu już (czasem!) usłyszeć: "Jesteś taka jak my".
To książka o moim życiu w Karaczi - największym mieście Pakistanu. Nie ma w niej doniosłych wydarzeń, orientalnych dramatów, wstrząsających historii z kałasznikowem w roli głównej. Jest garść wrażeń z kilku lat, gdy ślubne błyszczące ciuchy zawisły w szafie, a henna na rękach wyblakła. Moja decyzja - o ślubie z Wasimem i wyjeździe z Polski - przestała już być tematem rozmów dla rodziny i znajomych. Z egzotycznych rekwizytów najczęściej używam dupatty i wałka do roti, choć broń palna, z którą Pakistan często się kojarzy, to ważny kontekst życia wszystkich karacziwali - mieszkańców Karaczi.
Piszę o codzienności: co jemy, jak się ubieramy, jak wygląda dom i jak się w nim żyje. Jakie jest nasze podwórko i ulica, jak doświadczam miasta i jego wspaniałych okolic - prowincji Sindh. Gdzie się leczymy, kogo spotykam, czego się boję i co mnie urzekło. Jak świętują muzułmanie i jak z większości stałam się mniejszością. Wszystko, co mnie otacza, wydawało się na początku tak dziwne, obce i różne od tego, w czym wyrosłam, że byłam pewna, że nie da się tu żyć.
U początków i w tle wszystkiego, o czym piszę, jest i wiara, i miłość, która naprawdę przenosi góry, skoro doprowadziła mnie do Pakistanu. Pokochałam też Karaczi, którego bez Wasima nigdy nie wybrałabym na miejsce przeprowadzki. Karaczi fascynuje, przeraża, męczy. Mówi się czasem, że jest nieludzkie. Dla mnie jest przejmująco prawdziwe. I uzależnia. Gdy opuszczam to miasto, tęsknię okrutnie.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni